literature

APH : Demon of Ice and Demon of Ash Chapter 3

Deviation Actions

SadakoKanda's avatar
By
Published:
609 Views

Literature Text

CHAPTER THREE: Lodowy Ogień

Było południe a słońce nadal chowało się za chmurami. Panował lekki chłód jednak na ulicach Londynu było mnóstwo spacerujących par. Wszyscy ubrani w jesienne płaszcze lub krótkie kurtki. Arthur nie był wyjątkiem i także miał na sobie długi, ciepły płaszcz w oliwkowym kolorze. Zawiał chłodniejszy wiatr i zatrzymał się na chwilę by postawić kołnierz. Dopiero teraz odwrócił wzrok by spojrzeć na demona, który także na chwilę się zatrzymał by podziwiać London Eye. Ubrany w biało-czarną kurtkę NY Yankee i ze swoim cholernie jankeskim wyglądem nie przypominał Demona Popiołu ale zwyczajnego turystę z Ameryki. Nawet jego akcent tak brzmiał. Choć wystarczyła chwila by Arthur zdjął czar i mógł podziwiać przystojnego kruczowłosego mężczyznę.
- Coś nie tak? - spytał Alfred przenosząc wzrok z budowli na blondyna i wyciągając go z rozmyślań.
- Nie! - wypalił Arthur odwracając głowę by ukryć rumieńce na polikach.
- Nie jest ci zimno? - spytał z troską demon a Arthur spojrzał na niego i pokiwał przecząco głową. - Masz rumieńce na twarzy.
- To nic. - powiedział jeszcze bardziej czerwony - Mnie bardziej martwi czy tobie nie jest zimno - zielonooki wskazał na rozpiętą kurtkę demona a pod nią cienką koszule bez ramion. Demon zaśmiał się i spojrzał miło na maga.
- Jestem Demonem Popiołu. Nigdy nie jest mi ani za gorąco jak Demonom Ognia, ani za zimno jak Demonom Lodu.
- A właśnie! Opowiedz coś więcej o demonach. - poprosił Arthur
- O widzę, że masz ochotę się uczyć... - było słychać nutkę rozczarowania w głosie demona.
- Oddałem za to swoje ciało! - wypalił Arthur - Aż tak cię to już nudzi?
- Nie. - odparł szybko Alfred - Po prostu... - wzrokiem wrócił do London Eye - Po prostu nigdy nie byłem w Londynie.
- Nigdy nie byłeś? - spytał zdziwiony Arthur a demon pokiwał przecząco głową.  
- Demony nie mogą bywać w tym wymiarze nie przywołane przez maga...a ja nie zostałem nigdy przyzwany prze anglika.
- Nie przez anglika, ale przez innego maga tak? - spytał nieśmiało Arthur. Nie to żeby go to obchodziło, że demon kiedyś korzystał z ciała innego maga czy coś...
- Raz miałem innego maga - zaczął Alfred - Amerykanina. Stąd akcent. Długo byliśmy razem, dużo nocy nas połączyło i...
- Dosyć! - wrzasnął Arthur zaciskając dłonie w pięści. - Nie chce tego słyszeć.
- Dlaczego? - zdziwił się demon.
- Nieważne...- odburknął Arthur rozluźniając dłonie. - Miałeś opowiadać o innych demonach. - Al zawahał się, czuł przyjemność z zazdrości jaką czuł od Arthura, chciał czuć jej więcej.
- Czujesz coś do mnie? - zapytał drwiąco się uśmiechając a zielonooki zesztywniał. - Czujesz. Widzę to. Słyszę. - kontynuował demon podchodząc bliżej niego.
- To nie miłość! - bronił się Arthur
- I właśnie dlatego mi się to podoba. - powiedział Alfred oblizując usta i stojąc tuż przed magiem. - My demony karmimy się złymi emocjami. A Demony Popiołu kochają Zazdrość. - powiedział szeptem nachylając się do ucha maga.
- Obiecałeś, że nie zrobisz mi krzywdy, więc dlaczego teraz mnie ranisz? - powiedział zrezygnowany Arthur a Alfred zamrugał kilka razy jakby budził się ze snu.
- Wybacz. - wypalił bez większych emocji a Arthur go bezceremonialnie spoliczkował. Stali bezruchu na ulicy, Zielone oczy wpatrywały się ze złością i rozpaczą w błękitnookiego z czerwonym śladem na policzku od jego dłoni.
- Wybacz. - powiedział demon nieco ciszej jednak nadal nie było słychać skruchy w jego głosie. - Jestem Demonem i...
- I myślisz, że wolno ci ranić innych? - warknął Arthur
- Dlaczego cię to rani? To, że kiedyś miałem innego maga. To co z nim robiłem? - spytał a jego błękitne oczy zaczęły błyszczeć. Arthur otworzył usta by coś powiedzieć jednak nie musiał. Demon czytał w jego myślach. Jego zazdrość, jego przywiązanie do demona, dziwne uczucia.
- Nie rozumiem. - powiedział demon po długiej ciszy.
- Nigdy nie zrozumiesz. Jesteś demonem a one nie mają uczuć, prawda? - powiedział anglik i odwrócił się wycierając łzy. - Jeśli chcesz możesz zwiedzić Londyn - dodał suchym tonem nawet się nie odwracając i już miał odejść gdy poczuł ciepłą dłoń na swoim nadgarstku.
- Chce żebyś sam mi go pokazał. - powiedział demon i nachylił się znów tak, że jego ciepły oddech otulił ucho Arthura i przyprawiał o dreszcze.
- Po co? - wyszeptał Arthur i spojrzał przez ramie na demona, którego kąciki ust opadły a twarz zastygła w błagalnym spojrzeniu. Przyprawiał o litość jednak nie z odrazy ale z miłości. - Nie Alfredzie. - powiedział łagodnie - Nie dzisiaj. - wyszarpał swoją dłoń i odszedł.
Zmrok już dawno zapadł a pomieszczenie wypełniało tylko światło ulicznych latarni. Przez otwarte okno wpadało mroźne, nocne powietrze jednak Arthurowi to nie przeszkadzało. Siedział w fotelu i wpatrywał się w ścianę nieobecnym wzrokiem. Kiedy tylko wrócił do domu ochłoną a potem przemyślał sprawę. Nie może zakochać się w demonie. Teraz będzie bardziej stanowczy i nie da się rozeźlić jego słowami. Kiedy już był pewny siebie zapadł wieczór a demon nie wracał. Teraz było w pół do drugiej a Alfred nadal nie wracał. Dziwne ale zaniepokoiło Arthura to iż demonowi mogło się coś stać a nie, że zerwał pakt. Gwałtownie wstał się z fotela i zszarpał z wieszaka płaszcz po czym wyszedł na ulice. Trochę czasu minęło i stracił nawet nadzieję na znalezienie demona gdy nagle usłyszał pisk z jednej z bocznych alejek. Bandyci i dama w opresji. Pomimo swojej wątłej postury Arthur nie mógł zostawić kobiety więc ruszył do miejsca, z którego usłyszał krzyk i zamarł. W ślepym zaułku tuż pod lampą oświetlającą tylnie drzwi jakiejś restauracji stał Alfred ściskający ramiona kobiety, która przelewała się przez silne dłonie bruneta. Była blada jak płótno z kontrastującymi czerwonymi lokami i białą sukienką czerwoną od krwi. Jej krwi.
- Al... Co ty zrobiłeś? - spytał Arthur po długiej chwili milczenia ze strachem w oczach i dudniącym sercem. Alfred dojrzał ten strach i zadrżał jakby to sprawiało mu ból.
- To nie tak... - odpowiedział równie roztrzęsionym głosem co Arthur i puścił kobietę, która osunęła się na ziemie. - To nie tak jak myślisz! - ale Arthur nawet nie chciał słyszeć wytłumaczeń. Zaczął biec, uciekać. Przed siebie jak najdalej od demona. Kłamca. Biegł długo jednak nie zwracał uwagi na ból. Nagle łzy zalały mu oczy. Chciał je wytrzeć i na kogoś wpadł. Nawet nie zwrócił uwagi, że z płaczem wtula się w kogoś obcego. Mężczyzna Obią w pasie Arthura jedną ręką i drugą pogłaskał go delikatnie po głowie i po plecach.
- Już dobrze. - miły i delikatny głos. Takie same delikatne dłonie jednak ramiona zdecydowanie męskie. Arthur uspokoił się i podniósł wzrok. Oczy nadal zasłaniały łzy jednak dostrzegł bladą cere okaloną platynowymi, lekko falowanymi włosami oraz duże, fiołkowe oczy schowane za okularami. Zielonooki zrozumiał iż to niestosowne. Odsuną się i wytarł łzy.
- Wszystko w porządku mon cherie? - spytał nieznajomy i nawet jego francuski był przyjemny. Nie z europy ale chyba z Kanady. Arthur pokiwał przecząco głową i spojrzał na mężczyznę i drugi raz tego wieczoru zamarł. Mężczyzna był identyczny do Alfreda. Wyjątkiem były oczy i włosy.
- Nazywam się Matthew Williams. Jeśli chcesz, mogę odprowadzić cię do domu. - powiedział miło a Arthur oszołomiony podobieństwem milczał. Dopiero po chwili lekko się uśmiechnął i pokiwał twierdząco głową.
"To niemożliwe by byli spokrewnieni."
- Wszystko jest możliwe. - powiedział Matthew i Arthur zadrżał. Jeszcze raz spojrzał na mężczyznę i starał się zrzucić czar niczym zdrapanie tapety ze ściany. I pomogło. Teraz stał przed nim mężczyzna podobny do Alfreda z ciała, postawy, rogów i krwistoczerwonych oczu ale o platynowych włosach jak u anioła. Zadrżał.
- Oh widzę, że szybko umiesz poradzić sobie z silnymi czarami demonów. - powiedział miło z delikatnym francuskim akcentem i lekkim uśmiechem. - Skoro i tak wiesz, że to nie jest moje prawdziwe imię mogę ci zdradzić iż jestem Demonem Lodu. A ty jesteś teraz mój. - powiedział znów uśmiechając się jednak teraz wydawał się on nieszczery i zły. Arthur znów zadrżał ze strachu i chciał się cofnąć i znów uciec ale lodowata dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku i zaczęła parzyć. Krzyknął i zaczął się szarpać, wyrywać. W gniewie nawet opluł demona jednak ten uśmiechał się jeszcze szerzej.
- Puść go! - padł ostry rozkaz zza pleców Arthura. Zielonooki znał ten głos, wiedział do kogo należy. Odwrócił głowę i nie wiedząc czemu serce mu podskoczyło z radości na widok Alfreda. - Mówię, że masz go puścić! - powiedział ostro Demon Popiołu a Matthew z kipnął na ustach puścił Arthura, który od razu podbiegł do swojego demona i schował się za jego plecami odruchowo wbijając palce w jego kurtkę.
- Oh, mój słodki braciszek - odezwał sie demon o platynowych włosach mdląco słodkim głosem.
- To ty zabiłeś mężczyznę w Szkocji i tą dziewczynę w restauracji! - powiedział oskarżycielsko Alfred a Matthew zachichotał.
- A co? Zależało ci na którymś z nich? Z tego co widzę masz i tak dobrą zabawkę. - odparł wlepiając czerwone oczy w Arthura, który zadrżał i bardziej schował się za Alfredem.
- Wracaj do swojego wymiaru! - rozkazał hebanowo włosy i przymrużył oczy,
- Ani myślę braciszku. - Dla Arthura mdląco słodki ton był nie do zniesienia bardziej jak warczenie Alfreda - Odpłacę ci za to co się wydarzyło, rozumiesz? – platynowo włosy wskazał na swego brata – Czas na zemstę - dokończył uśmiechając się szeroko. A Alfred warknął coś w nieznanym ludziom języku.
- Au revoir mon frere! - rzucił Demon Lodu urywając rozmowę i odwrócił się znikając w ciemnościach. Alfred chciał ruszyć za nim ale poczuł dłonie mocno zaciśnięte na swojej kurtce. Odwrócił się i dostrzegł roztrzęsionego Arthura. W łzach patrzył na Alfreda i łkając nie mógł wymówić żadnego słowa jednak demon słyszał je.
- Tak. To mój brat. - powiedział z niesmakiem. - Był nim. Proszę... - położył dłonie na ramionach zielonookiego i przytulił go do siebie. - Proszę uspokój się już. On nic ci nie zrobi.
- Za co ta zemsta? - spytał Arthur łapiąc powietrze przez łzy i unosząc głowę ale kiedy ich oczy się spotkały wystarczyło by się uspokoił.
- To długa historia. Arthurze. Obiecuje, że ci ją opowiem ale nie teraz. - powiedział miło jednak z pewną siłą w głosie. Oboje przymknęli oczy w tym samym momencie i delikatnie ich usta się dotknęły, w tedy zielonooki jak oparzony odskoczył od Alfreda i złapał się za nadgarstek, który wcześniej dotknął Demon Lodu.
- Nic ci nie jest? - spytał zmartwiony demon i delikatnie uniósł dłoń Arthura oglądając nadgarstek po czym zaklął w języku demonów. - Lodowy Ogień. - szepnął po chwili i znów spojrzał w oczy maga - Będzie się długo leczyć.
- Co? - spytał Arthur
- Oparzenie. Normalnie ludzie też mogą się oparzyć jeśli dotknął maski samochodu w mroźny dzień jednak Demon Lodu robi coś gorszego. Oparzenie nie pozwala by inny demon dotykał tego co on naznaczył. Ból oparzenia wraca za każdym razem…
- Przecież złapałem cię za kurtkę? - zdziwił sie zielonooki
- Chodzi o dotyk ciała z ciałem. Nie martw się uleczę cię.
- Dlaczego jestem tak strasznie zmęczony? - powiedział nagle Arthur przymykając oczy.
- Demony Lodu wysysają życie z człowieka samym dotykiem.
- A dlaczego cieszył sie kiedy go atakowałem?
- Demony Popiołu żywią się zazdrością a Demony Lodu gniewem.
- A dlaczego...
- Hashhh. - Alfred chciał uciszyć Arthura kładąc palec na jego ustach ale powstrzymał się wiedząc iż zrobi mu krzywdę. - Zamknij oczy i odpocznij. - powiedział cicho Alfred ale zielonooki pokiwał przecząco głową. Musi wiedzieć wszystko, teraz. Demon powoli przesunął dłonią przed zielonymi oczami i te powoli zniknęły się za powiekami a ciało stało się bezwładne i szybko znalazło się na rękach Alfreda.
- Jutro wszystko ci wyjaśnię, ale teraz odpoczywaj.
Dum, dum, duuuum. Nie spodziewaliście się Dark!Kanady, prawda? XD

Rozdziały:
Poprzedni - [link]

Następny - [link]
© 2013 - 2024 SadakoKanda
Comments21
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Seraphia666's avatar
Fajne fajne. Kanada jako antagonista podoba mi się. Bardzo. Czytam dalej~