literature

APH : Demon of Ice and Demon of Ash Chapter2

Deviation Actions

SadakoKanda's avatar
By
Published:
680 Views

Literature Text

CHAPTER TWO: Lekcja pierwsza  

Szare chmury zasłoniły niebo i jasne światło z trudem przez nie się przedzierało. Lekka mgła nadal unosiła się nad ziemią i dawała orzeźwiające uczucie chłodu. Teraz miejsce wydawało się mniej straszne a bardziej magiczne i odbierające swą urodą dech. Jezioro było stalowo błękitne a las wokoło przyjaźnie zielony na tle wysokich gór.  Dzień zaczynał się deszczowo i smętnie. Jednak w północnej Szkocji takie poranki były codziennością.  
Arthur powoli otworzył oczy i zamrugał szybko powiekami przyzwyczajając się do delikatnego światła wpadającego przez okno. Przeciągnął się nadal leżąc na łóżku i spojrzał w sufit. Miał cudowny sen. Przywołał nieziemsko przystojnego demona, z którym zawarł pakt. Uśmiechną się sam do siebie i do głowy wpadł mu pomysł, że może to wcale nie był sen. Zerwał się i co sił pobiegł na dół do piwnicy przeskakując schody co dwa stopnie przez co mało nie złamał sobie karku ze trzy razy. W końcu dotarł do drzwi, które prowadziły do pokoju gdzie wczoraj wezwał demona. Położył dłoń na klamce i westchnął głęboko po czym pchną drzwi. Pokój okazał się pusty nie licząc sporej ilości wypalonych świec. Blondyn jękną niezadowolony.
"Sen. To był tylko sen."
Ubrał się i zjadł śniadanie po czym taksówką pojechał na lotnisko. Cały czas krążyły wokół niego myśli o wspaniałym śnie. Gdyby tylko był prawdziwy... Blondyn uśmiechną się kącikiem ust wyglądając za okno. Z rozmyślań wyrwał go mężczyzna o górskim akcencie, który podał cenę za przejazd. Pomógł wystawić Arthurowi jego walizki po czym odjechał miło uśmiechając się do blondyna, który nie mógł nadziwić się przyjaznym zwyczajom Szkotów. Na chwilę zapomniał o demonie Jonesie. Tylko na chwilę. Wziął walizkę i ruszył do hali odlotów i zamurowało go. Przy wejściu stał On. Miał blond włosy i błękitne oczy, i brakowało mu rogów i ogona. Jednak wszystko inne było takie samo jak wczoraj. Te same okulary o cienkich złotych oprawkach, stalowa koszula i dobrze skrojony popielaty garnitur. Ten sam dziecięcy wyraz twarzy pomimo dobrze zbudowanego ciała. To Demon Popiołu, którego wczoraj wezwał. Nie był snem..
- Strasznie długo na ciebie czekałem. - odezwał się swoim miły głosem i szybko ciepłą dłonią złapał za rączkę walizki i uniósł ją w górę.
- To ciężkie. -zaprotestował nagle Arthur a demon zaśmiał się. - No tak... - powiedział skruszony - Jesteś demonem.
- Alfred. - powiedział ciepło wysoki blondyn, który jeszcze wczoraj miał włosy ciemniejsze jak noc.
- Myślałem, że...
- Byłem snem? - dokończył Alfred lekko się uśmiechając. - Nie chciałem uciec jeśli to cię teraz dręczy. - powiedział demon jednak doskonale wiedział o czym myślał Arthur. - Po prostu musiałem coś zrobić.
- Co? - zielone oczy spojrzały zaciekawione na chłopaka idącego obok niego.
- Coś ważnego. - odparł chłodno Alfred i było wiadomo by więcej nie wypytywać go o to.
Dopiero chwilę później coś drgnęło w Arthurze, kiedy siedząc w samolocie i czytał artykuł o śledztwie Scotland Yardu w sprawie brutalnego morderstwa dwudziesto letniego mężczyzny z Londynu, który zginął tego dnia między 3 a 4 rano. Ciało zostało rozszarpane, serce ofiary wyrwano i upuszczono z niego całą krew. Ofiara miała właśnie dziś wracać do domu. Anglik spojrzał na siedzącego obok niego Jonesa i z przerażeniem doszedł do wniosku iż to jego demon zabił mężczyznę z Londynu.
- Coś się stało? - spytał miło Alfred patrząc na bladego Arthura.
- Ty go zabiłeś? - bardziej oskarżył niż spytał łamiącym się głosem blondyn wskazując na zdjęcie ofiary jednak nie patrząc na demona.
- Nie. - padła lakoniczna odpowiedź.
- Nie kłam! - powiedział podniesionym głosem Arthur a demon lekko się uśmiechną.
- Będzie to trudne zważywszy na to kim...
- Zamknij się! - warknął Arthur co widocznie nie spodobało się Alfredowi. Zrobił szybki ruch i dłonią uciszył Anglika wbijając go w fotel i niemal miażdżąc szczękę.
- Słuchaj no...- zasyczał mu do ucha a Arthur pisnął - Jesteś ziemskim robalem a fakt, że tu jestem jest tylko aktem chciwości mojej do twego ciała. Dlatego nie powinieneś mnie denerwować ponieważ jestem kimś kto nie zna litości ani łaski a przede wszystkim jest silniejszy od ciebie. A jeśli mówię, że nie zabiłem tego ziemskiego padalca oznacza iż go nie zabiłem. Nie miałbym żadnej korzyści z tego. - Rozluźnił palce i oparł się z powrotem o oparcie fotela patrząc za okno. Arthur trząsł sie i złapał za obolałą szczękę. W oczach nazbierało mu się mnóstwo słonych łez jednak starał się je opanować.
- Przepraszam. - powiedział cicho demon po długiej chwili ciszy. - Dużo czasu minęło odkąd rozmawiałem z człowiekiem.
- A więc...? - zaczął Arthur już mniej się trzęsąc a demon spojrzał na niego kątem oczu.
- Wygląda na to iż w mieście grasowały Divy. - powiedział chłodno Alfred i dostrzegając zdziwioną minę maga zaczął tłumaczyć.
- Dobra słuchaj czas na lekcje pierwszą. Demony nie mogą same zmaterializować się w tym świecie. Potrzebują magów by przyjść ze swojego wymiaru tutaj.
- Tak jak ja przyzwałem ciebie?
- Tak. Jednak nie każdy demon jest skory do posłuszeństwa czy handlu ze śmiertelnikiem.
- Posłuszeństwa?
- Tak. Jeśli mag jest silny a demon słaby może wymusić na jego woli to co chce.
- Rozumiem.
- Demon, który zaatakował tego chłopaka - tu Alfred wskazał brodą na artykuł - To Diva. - Arthur starał sie powstrzymać śmiech jednak od razu zamarł widząc chłodne spojrzenie demona. - Diva oznacza "cień". To najbardziej nieokiełznane demony jakie istnieją. Rzucają się na tego, który je wezwał i rozszarpują wyrywając serce.
- I żywią się krwią? - spytał Arthur a Alfred wziął głęboki wdech i przymknął oczy. Kiedy anglik przybliżył się bliżej dostrzegł na twarzy demona lekkie drżenie. Był zdenerwowany. Serce Arthura zabiło szybciej. Skoro demon był zdenerwowany musiało być bardzo źle.
- Alfred? - zapytał nieśmiało a Jones nagle otworzył oczy i wpatrywał się w fotel przed sobą.
- Krwią żywią się tylko demony żywiołów: ognia, wody, ziemi, powietrza, lodu i popiołu. Co za tym idzie z Divą musiał podróżować demon mojej rangi. - powiedział opanowanym głosem Alfred.
- Żywisz się...krwią? - spytał blady Arthur a Jones przerzucił wzrok na niego i spojrzał łagodnym wzrokiem.
- Nie martw się. Nie wypije z ciebie wszystkiego. - powiedział żartobliwie jednak Arthur już chciał uciec.
- Prosimy o zapięcie pasów. - rozbiegł się miły głos stewardessy co uniemożliwiło ucieczkę Arthura. Demon położył dłoń na jego dłoni i nachylił się do jego ucha
- Nie zrobię ci krzywdy. - szepną i polizał ucho Arthura, które niemal natychmiast zaczęło piec w miejscu gdzie został mokry ślad. - Obiecuje...
Dom Arthura wyglądał bardziej jak dom 80-letniej deviantki z setką kotów. Okiennice były białe i nie wyróżniały się na tle błękitnych ścian jak czerwone bratki na parapetach zaś dom wypełniony był bardzo vintage’owymi meblami w herbaciane kwiaty. Na nieszczęście nie było ani jednego kota, którym pewnie Arthur mógł zapchać apetyt demona na krew.  
- Nie lubię zwierzęcej krwi. - powiedział Alfred rozglądając się po domu.
- Mógłbyś przestać czytać w moich myślach? - zirytował się Arthur zamykając za sobą drzwi. Demon namyślił się chwilę po czym przecząco pokręcił głową. Gospodarz prychnął i ruszył schodami w górę.
- Idę się wykąpać. Możesz się rozgościć. - rzucił znikając na piętrze.
Para wodna unosiła się w łazience jednak Arthur lubił gorącą wodę i rozluźniający zapach róż jego płynu do kąpieli. Przymknął oczy i pochylił głowę do tyłu opierając ją na brzegu miedzianej wanny. Było mu przyjemnie dopóki nie przypomniał sobie co mówił Alfred w samolocie. W mieście był inny demon i prawdopodobnie bez silnego maga będzie zabijać jeszcze więcej osób wraz z Divą. Arthur otworzył oczy a tuż nad nim wisiał sam Alfred. Krzyk wydobył się z ust zielonookiego i niespokojny ruch wylał trochę wody z wanny.
- Co ty tu robisz!?
- Powiedziałeś, że mogę się rozgościć. - powiedział niewinnie a Arthur zmarszczył brwi.
- Nie znaczy, że masz wchodzić do łazienki kiedy ja się kąpie.
- Wiedziałem o czym myślisz. - demon zmienił nagle temat. - Chcesz tam wrócić i powstrzymać go.
- Powinienem. Nikt tego nie zrobi prawda? Nie ma demonicznej policji.
- Nie. Zazwyczaj demony ignorują ludzi chyba, że są na tyle silni by je utrzymać w ryzach. Dlatego takich wypadków jest bardzo mało i nikt się nimi nie zajmuje. Z czasem demon wraca do swojego wymiaru bo jest znudzony.
- A ty?
- Co ja?
- Ty się zjawiłeś. I postanowiłeś zostać ze mną tak długo aż nauczę się magii. - powiedział cicho Arthur wpatrując się w demona, którego wzrok zatrzymał sie na kolanach blondyna, które wystawały znad białej piany.
- My demony szybko się nudzimy. Pomyślałem, że może być zabawnie.
- Mam nadzieję, że nauka mnie tak szybko cie nie znudzi.
- Nie. - odparł wesoło Jones podnosząc wzrok i utkwił go w oczach Arthura. Ten dostrzegł dopiero teraz, że błękitne oczy nadal są czerwone.
- To czar. - odezwał się demon - Dla śmiertelników.
- Tutaj jestem tylko ja. - powiedział Arthur uśmiechając sie delikatnie. Alfred odwrócił się i w tym czasie czar znikł. Demon nawet nie oglądając się wyszedł z łazienki. Po chwili i anglik z niej wyszedł owinięty w pasie puchowym ręcznikiem. Wszedł do sypialni po swoje ubrania a tam na jego łóżku leżał demon przyglądający się zdjęciu w ramce.
- Kto to? - spytał Alfred nie odwracając wzroku od fotografii.
- Moje rodzeństwo. Starszy brat i trzy siostry.
- Gdzie są teraz?
- Brat mieszka w Szkocji, siostry w Walii, Irlandii Północnej i Irlandii. Czemu wypytujesz mnie o rodzinę?
- Zawarłeś pakt z demonem. Nie boisz się? - Arthur spojrzał w bok na widok z okna i zamyślił się. Tyle się działo, tyle pytań powstało, tyle...
- Tyle uczuć się w tobie namieszało. - dokończył demon na głos.
- Mówiłem żebyś przestał czytać mi w myślach - powiedział Arthur odwracając głowę w jego stronę chcąc spiorunować go wzrokiem jednak ten nagle wyrósł tuż przed nim. Na twarzy zielonookiego wymalowało się zdziwienie i już chciał się cofnąć kiedy silne dłonie demona zamknęły się na jego ramionach. Szarpnął się i spojrzał przerażony w oczy demona. Arthur znieruchomiał i po chwili zrozumiał, że nie może odwrócić wzroku od szkarłatnych oczu, że nie może się ruszyć. Nie chciał się ruszyć. Alfred nachylił się i delikatnie pocałował usta Arthura, który odruchowo przymknął oczy. Usta demona były ciepłe i miękkie. Pocałunek pogłębił się a on nie miał nic przeciwko temu. Podobało mu się kiedy język demona wsunął się w jego usta i począł z nim zabawę. Pocałunek został nagle przerwany a Arthur otworzył szeroko oczy jednak nim zdołał spytać co się stało, demon zagłębił się w jego szyje i zadał klujący ból oraz uczucie ciepła jakby dotykało się jeszcze ciepłego popiołu. Krzyknął krótko i zamilkł słysząc jak krew w jego żyłach pulsuje i płonie. Zrobiło się ciemno a on osunął się w ramiona demona i usłyszał jego niewyraźny szept.
- Lekcja pierwsza zakończona.
Takie tam...
Nie miałam pomysłu na postacie to walnęłam APH
Strasznie nudne wiem no ale... nie chcesz nie czytaj XD

Rozdziały:
Poprzedni - [link]

Następny - [link]
© 2013 - 2024 SadakoKanda
Comments14
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Ijona's avatar
AAAAAAAA*cieszy się jakby spełniły się wszystkie jej marzenia* to jest EKSTRA. Tak mało jest opowiadań Hetali z demonami i do tego Alfred jest demonem Łiiiiiii. Mam nadzieje, że wena Cię nie opuści i kolejne części powstaną.